środa, 2 września 2015

Chyba

jestem. spoglądam w lustro na moją twarz czterdziestolatki (plus jeden).
nie skupiam się na zmarszczkach, na opadających powiekach.
skupiam się na uśmiechu, na spojrzeniu, które z wiekiem chyba złagodniało, nabrało życzliwości.
rok temu było trudno. wydawało mi się, że przekroczenie tej magicznej granicy to jakiś koniec świata, koniec młodości i trzy ćwierci do śmierci. śmierci ciała i śmierci ducha.
b z d u r a.
chyba nabrałam dystansu wobec ludzi, życia, różnych spraw.
może to antydepresanty dają mi ten oddech, ale może faktycznie to jakaś dojrzałość, która pojawia się z wiekiem i doświadczeniem?

c h y b a. słowo klucz.
czy można być ufną, naiwną ale jednak sceptyczną jednocześnie?
ktoś jeszcze pamięta, że kiedyś moim słowem-kluczem (a bardziej wytrychem do smutku, tęsknot, głupot i nierozważności) było n i e s p e ł n i e n i e?

polubiłam siebie. nie euforycznie, bezkrytycznie.
i ze spokojem dziś piszę: dobrze mi.
chyba;)



5 komentarzy:

  1. No ja Ciebie taką pamiętam :)
    I potwierdzam: weszliśmy w bardzo dobre lata (no, ja parę lat wczesniej).
    Roman (d. Trędowaty)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię ten stan u siebie i cieszę się, że nastał u Ciebie :*
    Oto dobre strony wieku dojrzałego :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też powinnaś pamiętać :-)
    M.

    OdpowiedzUsuń