środa, 2 września 2015

Chyba

jestem. spoglądam w lustro na moją twarz czterdziestolatki (plus jeden).
nie skupiam się na zmarszczkach, na opadających powiekach.
skupiam się na uśmiechu, na spojrzeniu, które z wiekiem chyba złagodniało, nabrało życzliwości.
rok temu było trudno. wydawało mi się, że przekroczenie tej magicznej granicy to jakiś koniec świata, koniec młodości i trzy ćwierci do śmierci. śmierci ciała i śmierci ducha.
b z d u r a.
chyba nabrałam dystansu wobec ludzi, życia, różnych spraw.
może to antydepresanty dają mi ten oddech, ale może faktycznie to jakaś dojrzałość, która pojawia się z wiekiem i doświadczeniem?

c h y b a. słowo klucz.
czy można być ufną, naiwną ale jednak sceptyczną jednocześnie?
ktoś jeszcze pamięta, że kiedyś moim słowem-kluczem (a bardziej wytrychem do smutku, tęsknot, głupot i nierozważności) było n i e s p e ł n i e n i e?

polubiłam siebie. nie euforycznie, bezkrytycznie.
i ze spokojem dziś piszę: dobrze mi.
chyba;)



czwartek, 12 czerwca 2014

Metoda

Od zawsze wydawało mi się, że jestem absolutnie niepodatna na bacik, kijek czy jak to zwać. Że ze mną trzeba łagodnie, delikatnie i jak do dziecka, inaczej rozpłacze się, zablokuję i zamknę w sobie. Aż do poprzedniego piątku. To był bardzo trudny dzień, bardzo kryzysowy, wypełniony fizycznym, dokuczliwym bólem, z poczuciem że dusza zamiast być ulotną, lekką bańką, jest balastem ważącym tonę. W tym dniu przyjaciółka powiedziała mi: tak wybierasz, że zawijasz się w depresję, wybierasz być w takim stanie. Oburzyłam się. Jak to? Do mnie tak? Do chorego człowieka? A gdzie głaskanie po głowie? Gdzie tulenie? Gdzie pomoc w postaci unicestwienia całego złego świat!?;)
Był więc foch, był płacz, było nawet rozczarowanie.
A później był telefon. To ja zadzwoniłam, to ja umówiłam się.
To ja wczoraj poszłam do lekarza.

Czasami tak trzeba, czasami to skutkuje. Czasami trzeba zaryzykować kopa aby komuś pomóc, aby kogoś uratować. Naprawdę. Czasami to działa. Wczoraj u lekarza śmiałam się, że w ramach pokuty za to, że nie umiałam docenić tego gestu – obwieszczę to publicznie. Widać jednak jestem fanką bacika. I kary;)

Grażynko, dziękuję Tobie. Bo wiesz, że o Tobie piszę.
[wszak mało subtelnie przygnałam tu Ciebie, abyś to przeczytała!]
Nie mogę Tobie powiedzieć tego osobiście, no bo jak? Miałabym przyznać się do błędu? A w życiu! Niech więc trwa moja legenda człowieka, który nigdy nie przyznaje się do błędów!

[zakochałam się w całej płycie.
wiem, że jest banalna, wtórna i że to już było.
ale jest też jak wspomnienie z czasów, kiedy miałam dwadzieścia lat.
to jak mogłaby nie podobać się? no jak?]


poniedziałek, 11 lutego 2013

Hibernacja

Nie dotykam. To, co mam w głowie, w duszy, w sercu, w sobie ometkowałam „ostrożnie! szkło!” i zamknęłam na cztery spusty. A im bardziej zamknięte, tym większe wokół demony. I trochę mam już dość siebie takiej – przecież jestem duża, dorosła i zdecydowanie wyrosłam z werteryzmów wszelakich. Tymczasem weltschmerz gładko się ściele, ile to już tygodni? Ile jeszcze?
Chciałabym, aby to milczenie było owocne...

[no nie pomagam sobie dzisiejszą playlistą]