poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Czego nie zrobi Adam Słodowy

Znów na przekór chronologii. Ale nieistotna chronologia – ważne są wspomnienia.

W niedzielę przebrałam się za kobietę.
Wąska, czarna spódnica, akurat za kolano – od miesięcy kurzyła się w szafie, od miesięcy czekała na swój dzień. I szpilki beżowe. I bluzka w morskim kolorze, podkreślająca linię ramion, i coś czego nawet Adam Słodowy nie potrafi – robiąca z niczego talię.
Wokół szyi i nadgarstków letni i lekki Versace Versense.
I nagle... w lustrze widzę kogoś, kto mi się podoba.
Cztery godziny później, w tych samych szpilkach, które dodają mi dziewięciu centymetrów wzrostu, w otoczeniu szarańczy z przedziału wiekowego 2-12 lat gram w piłkę nożną, a skuteczność strzałów oddanych w światło bramki mam taką, że trener Fornalik bez chwili wahania powinien obuć naszą reprezentację w czółenka z Venezii.
Tja... eMadame... Ale za to jaka piękna niedziela!

Dawno nie czułam się z sobą tak dobrze.
Może to nieistotne, może to tylko nogi, biodra, kreska na powiekach i cień różu na policzkach, ale o ile bliżej do samoakceptacji. Bo ja mam bardzo dobre życie. Tylko z sobą nie umiem się poukładać. Wciąż miewam dni, tygodnie, kiedy najchętniej wystawiłabym siebie za drzwi.

Ale... skoro od dawna nie czułam się z sobą tak dobrze, skoro frunę, śmieję się i znów z lubością mrużę oczy kochając prawie cały świat, to... po raz pierwszy od lat (!) przyszłam do pracy w spódnicy. I ach! I och! Bo wiatr wspina się po opalonych łydkach, a miękki materiał zawija się wokół ud. Lubię to!

[oczywiście...!]

2 komentarze:

  1. Ech, Frou...!
    Przecież tu i teraz, w tej notce, to TY! I w tej spódnicy! I dotarło do mnie, że NIE WIERZĘ, że TY cały czas w spodniach chodzisz. Po prostu nie wierzę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano tak. Na placach jednej ręki mogę wymienić okazje, kiedy włożyłam spódnicę/sukienkę (od czasu urodzenia dziecka): wesele, rozprawa w sądzie, rodzinna impreza, kolejna rozprawa w sądzie no i teraz. Uwierz, widziałaś jakieś moje zdjęcie w spódnicy lub sukience? Nie, bo nie noszę. Uznałam, że nie wyglądam, zresztą... nadal mam wrażenie, że w spodniach po prostu mam jakieś lepsze proporcje figury. Ta ołówkowa ze szpilkami jest wyjątkiem:) Ale... dziś trzeci dzień spódnicy, i znów innej. Normalnie w tygodniu wyrobię normę na najbliższą pięciolatkę;)
    Tak sobie myślę, że gdyby pieniądze na koncie rosły w takim tempie jak moje kompleksy... życie byłoby piękne!;)

    OdpowiedzUsuń