wtorek, 21 sierpnia 2012

Pokrętnie czyli ani śladu Laury Brown

Od ilu lat listy/blogi/smsy/słowa wszelakie moje podpisuję jako eM.?
Nie pamiętam. Od zawsze liczonego jako dwanaście lat..? Może wcześniej...
Lubię tak o sobie myśleć. Lubię, kiedy adresaci piszą do mnie jak do eM.
Kiedy jestem dla nich eM.
Taki drobiazg...
Podpisuję. Odruchowo. Bo jak podpisać? Imieniem... eee... nie...
I dopiero dziś, przed chwilą, czytając w liście sprzed kliku tygodni "och, eM." przypomniałam sobie. Że to lubię. Że od dawna tak podpisuję. Odruchowo. Ale nie dziś... nie wczoraj... nie w tym sierpniu.
W tym sierpniu czuję się jak eM. Świadomie. Prawdziwie.
Jestem eM. Dziś bardzo. I aż boję się pomyśleć, że ten stan minie...
[a sten ten jest solidnie zdefiniowany - po prostu czuję się kompletna]

Więc póki co...
[jak ognia unikam stwierdzenia, że to bardzo dobry sierpień:)
jedna z moich ulubionych piosenek sierpniowych]

2 komentarze:

  1. Wiesz, eM. (tak, wazelina mam na drugie dzisiaj :), wiesz, że czuje się Twoją kompletność...? Czytając notkę, ten stan zespolenia jest prawie namacalny.
    Co zrobić, żeby Cię w nim jak najdłużej utrzymać? :) Chętnie pomogę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się:)
    A o (podejrzewanych przeze mnie) przyczynach tego stanu to chyba napiszę osobną notkę:)

    OdpowiedzUsuń