poniedziałek, 31 grudnia 2012

When the moon...


Dziś rano obudziłam się z myślą, że już jestem bardzo zmęczona i rozżalona. Zmęczona tym wyjątkowo długim i złym ostatnim kwartałem tego roku. Kolejną chorobą w domu. Kolejnym rachunkiem z apteki. Kolejnym tygodniem z kaszlącym dzieckiem i zmaganiem się z własną niemocą. Toczymy się od infekcji do infekcji, i nie wiem, czy to potrwa do wiosny? Czy może do śmierci?
G. napisała, że „gorzej już być nie może!”.
A ja... ja w tej kwestii mam nieograniczoną wyobraźnię. I wiem, że gorzej jednak być może.
Lepiej też, ale...
I ja tego „gorzej” bardzo się boję. Konfrontacji, braku siły, porażki.
Więc na nowy rok życzę sobie nie bać się.
Nienawidzę bać się. I jakże konsekwentnie... wciąż się boję.
Niech ten następny rok będzie rokiem walki ze strachem.
On zabiera mi dużo. Za dużo...

[optymistyczna piosenka
bo właściwie... dlaczego nie?
]

1 komentarz:

  1. hej! ale wiesz, że może być lepiej i tego Ci życzę w tym nowym roku.
    :*

    OdpowiedzUsuń